Standardowo. Zbliża się długi weekend, a my jak zwykle szukamy miejsc, w które moglibyśmy się wybrać na ostatnią chwilę. Chcieliśmy choć na chwilę wyrwać się z Warszawy i zmienić otoczenie, ale w takim terminie nie miałam prawa się dziwić, że wszystkie drewniane chatki w górach były już zajęte. Na ratunek przyszedł nam kolega, który zaprosił nas do #LUBLINA. Bez wahania wsiedliśmy w samochód i ruszyliśmy w trasę i już po dwóch godzinach spacerowaliśmy ulicami miasta. W ciszy i z wielkim szacunkiem zwiedzaliśmy Muzeum na Majdanku, nieco później już z uśmiechem na buzi podziwialiśmy panoramę Lublina z Wieży Trynitarskiej, ale nie obyło się również bez przechadzek po starówce. Spacerów było co nie miara, dlatego wyznaczony przez aplikację dzienni limit kroków przekraczany został kilkukrotnie. Co nie miara było również jedzenia i picia, które po powrocie do Warszawy trzeba odpowiednio spalić. Coś czuję, że siłowni w tym tygodniu nie uda mi się ominąć. Czas upłynął również na wartościowych rozmowach ze świetnymi ludźmi, śmianiu się do łez i kibicowaniu Legii Warszawa.
PODSUMOWUJĄC: To był cudowny weekend, który wymęczył nas do tego stopnia, że po powrocie przespaliśmy bite dwanaście godzin. Wymęczył nas oczywiście pozytywnie, a takie zmęczenie uwielbiamy najbardziej. Muszę przyznać, że nie spodziewałam się, że Lublin jest tak piękny. Nie spodziewałam się również, że jest taki tani i wszędzie jest tak blisko. Świetne knajpy, puby i restauracje. Wrócę bez dwóch zdań i mam nadzieję, że stanie się to już niedługo.
Dziękujemy Piotrek!
Buziaki, Paulina.
świetna fotorelacja, a wiem co mówię, bo lublin to moja ojczyzna ;)
OdpowiedzUsuńUwielbiam tą Twoją serię #KWADRATY! <3 Piękne zdjęcia, aż trudno dowierzyć że telefonem robione! :)
OdpowiedzUsuń