09 czerwca 2015

STEAMASTER


Czy bycie doskonałą panią domu jest naszym obowiązkiem? Czy ‘kura domowa’ to etykietka przyczepiana do większości kobiet? Czy gotowanie, prasowanie, sprzątanie, zmywanie, odkurzanie [mogłabym tak w nieskończoność] są zarezerwowane tylko dla nas? Dlaczego to na naszych barkach spoczywają wszystkie brudne garnki, majtki, skarpetki i niewyprasowane koszule? Dlaczego kiedy kobieta nie odkurzy w mieszkaniu to facet nawet o tym nie pomyśli? Dlaczego schowanie suchych naczyń czy garnków do szafek po ich umyciu to dla mężczyzny abstrakcja? Zrobiłam reaserch wśród moich koleżanek i wiem, że tego typu problemy ma właściwie każda z nas, która mieszka z mężczyzną i prowadzi swoje własne gospodarstwo domowe. Uważam, że nie wynika to wcale z chęci zrobienia nam – kobietom na złość, tylko z tego, że mężczyźni myślą zupełnie innymi kategoriami i mają zupełnie inne priorytety. To, co dla Ciebie jest bałaganem, dla faceta wcale nie musi nim być. Po wielu dyskusjach z innymi kobietami, po przeanalizowaniu zachowań damskich i męskich dochodzę do wniosku, że kluczem do sukcesu jest rozmowa i jasne precyzowanie wszystkiego, co siedzi nam głowach. Wszystko da się poukładać w taki sposób, aby jednej i drugiej stronie było po prostu przyjemnie. 

Abstrahując od podziałów dotyczących sprzątania mieszkań, śpieszę Wam z nowiną - LUBIĘ SPRZĄTAĆ I DBAĆ O SWOJE MIESZKANIE. Muszę się Wam przyznać tylko do jednego. Z pewnością jestem stworzona do wyższych celów niż… No właśnie, kiedy wszystkie prace w moim mieszkaniu dobiegają końca, kiedy odkurzacz leży na swoim miejscu, na moich rękach nie ma już rękawiczek, a wszystkie detergenty schowane są w szafce przychodzi ten straszny moment, który zawsze staram się odsunąć jak najdalej w czasie. PRASOWANIE [brr, ciarki przechodzą mi na samą myśl], w pocie czoła, wszelkich rzeczy z nieprzekreślonym żelazkiem na metce jest dla mnie udręką. Marnowanie dwóch cennych godzin na uprasowanie tego szatańskiego wymysłu jakim są KOSZULE, to dla mnie coś więcej niż strata czasu. Nie znoszę wagi żelazka i tego, że ręka boli mnie już po pięciu minutach prasowania. Nie znoszę zakamarków koszul, w które ciężko się dostać, nie znoszę prasowania rękawów [sic!] – po prostu nie znoszę prasować koszul. Czy męskie, czy damskie – bez znaczenia. N I E    Z N O S Z Ę !

Dlatego z pomocą przyszła mi maszyna, którą pan kurier nazwał odkurzaczem. Może i wygląda jak odkurzacz, ale jej zastosowanie jest o niebo lepsze. Prasowacz parowy STEAMASTER, to urządzenie, które zmieniło moje podejście do prasowania. I to nie tylko koszul. Odkąd posiadam ‘parowego stwora’ wszystko wydaje się łatwiejsze, choć przyznam, że trzymanie w ręku przez dłuższy czas węża z końcówką prasującą to niezłe ćwiczenie mięśni. Jedyne, co delikatnie mi przeszkadza to rytuał przygotowania maszyny do działania, który zajmuje trochę czasu. Nie mniej jednak ze zwykłym żelazkiem znajomość zakończona!



7 komentarzy:

  1. Świetne, funkcjonalne urządzenie. Takie też i mi by się przydało.

    OdpowiedzUsuń
  2. Wow, to urządzenie może poprawić jakość mojej garderoby. Niestety nie jestem mistrzem żelazka...:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Koszule i spódnice prasuje świetnie.

    OdpowiedzUsuń
  4. A u mnie nadal najlepiej prasuje MAMA :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Wymyślają tyle nowinek, ale to tylko ułatwia życie! Całuję! :* ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Super foto kwiatów na blaszanej podstawce

    OdpowiedzUsuń
  7. A jak z jakoscia prasowania, ok? Wyglada fajnie.

    OdpowiedzUsuń

KOKORINOO dziękuje i pozdrawia !