15 października 2016

STREET STYLE: SZORTY I SKÓRZANE BOTKI


Za oknem szaro, buro i ponuro.
Na szczęście nie pada, ale okna dają znać, że wieje niemiłosiernie (tak, tak... moje okna gwiżdżą - na szczęście już niedługo). 
Właśnie parsknęłam śmiechem! Napisałam powyższe zdanie rano i warunki atmosferyczne nieco uległy zmianie. Oczywiście leje. Ale wróćmy do meritum.

Siedzę otulona kocem, popijam pomarańczową herbatę i zastanawiam się za ile dni czeka mnie spotkanie z jesienną chandrą. Czuję, że zbliża się wielkimi krokami, ale ze wszystkich sił staram się odsunąć nasze spotkanie w czasie. Grzebiąc w czeluściach komputera odnalazłam zdjęcia, które z obecnie panującą za oknem aurą nie mają nic wspólnego. Zdjęcia te są kwintesencją lata i dowodem na to, że za przysłowiowe "parę groszy" można się świetnie ubrać. 

Bo cena nie zawsze ma znaczenie!

Takie przynajmniej jest moje zdanie. Nie zawsze cena kupowanych przez nas przedmiotów jest wprostproporcjonalna do ich jakości. Z reguły jest wręcz odwrotnie. Często rzeczy, za które zapłacimy duże pieniądze szybko się niszczą i nie są warte swojej ceny. Co więcej, to co tanie wcale nie musi być złe. Od lat staram się kupować tylko takie rzeczy, które mi się podobają i tylko takie, które charakteryzują się dobrej jakości materiałami. Wielokrotnie pisałam, że unikam jak ognia jednosezonowych trendów, które za chwilę wyjdą z mody. Staram się podejmować dobre decyzje i wybierać rzeczy, które służyć mi będą latami. Jest to ciężka sztuka i ciągle się jej uczę. Wierzę jednak, że w końcu uda mi się dojść perfekcji i za każdym razem kiedy otworzę szafę będę wiedziała, co na siebie założyć. Ubrań szukam wszędzie, a secondhandy uwielbiam ponad wszystko. Nie raz udało mi się w lumpeksie upolować rzeczy markowe jak i nie markowe, które okazały się niezwykłymi perełkami. Po pierwsze kupiłam je za grosze, po drugie większość z nich okazała się unikatowa i nikt poza mną takich samych raczej mieć nie będzie.

Dlaczego o tym piszę? To proste jak konstrukcja cepa. Strój, który prezentuję Wam dzisiaj na zdjęciach (nie licząc zegarka, który generalnie popsułby całe obliczenia) kosztował mnie zdecydowanie grubo poniżej 200 zł. Spodnie upolowałam w jednym z osiedlowych lumpeksów - kosztowały mnie całą złotówkę. Obcięłam je, trochę podziurawiłam i voilà. Podobnie było z torebką (i to nie byle jaką - bo skórzaną i markową) - również trafiłam na nią w second-handzie, ale nie pamiętam ile dokładnie kosztowała. Z pewnością niedużo. Pasek (17 zł) i skórzane buty (49 zł) kupiłam na ostatniej wyprzedaży - nie mogłam się powstrzymać. Okulary znalazłam w sklepie internetowym (39 zł), a bluzka (piękna wiem!) jest już starą babcią.

Wychodzi na to, że nie trzeba wydawać milionów, żeby wyglądać jak milion dolarów. I tego się trzymajmy! Pięknego wieczoru i jeszcze piękniejszej niedzieli Wam życzę.

Buziaki
Paulina




bluzka | blouse | TALLY WEIJL
spodnie | pants | SH
torebka | bag | MULBERRY/SH
buty | shoes | ZARA
okulary | sunnies | GRANA SHOP


6 komentarzy:

  1. i to jest właśnie sztuka. wielkie mi rzeczy jak ktoś ma mnóstwo kasy i pójdzie sobie do lv albo gucciego i nakupuje szmat. zadna filozofia. nielubię tych panienek co tylko chanelki i inne markowe szmaty!

    OdpowiedzUsuń
  2. masz rację - czasami warto trochę poszperać, poszukać i mieć nie tylko tanie rzeczy ale i oryginalne. Osobiście kocham second handy i jak tylko mam chwilkę czasu przed pracą to biegnę do kilku ulubionych.
    pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Paulina powiedz mi proszę gdzie chodzisz do lumpexów?

    OdpowiedzUsuń
  4. Inspirujesz wiele kobiet. Masz świetny styl I nie ma sie do czego przyczepić

    OdpowiedzUsuń
  5. The long sleeved lace shirt is great on you. And I have similar a similar pair of shoes like yours. Now love the shoes more.

    OdpowiedzUsuń

KOKORINOO dziękuje i pozdrawia !