13 października 2016

KOSMETYCZNI ULUBIEŃCY



Dzień dobry bardzo! Uśmiecham się do Was szeroko w ten (w końcu!) niedeszczowy poranek. Ostatni post, który udało mi się dla Was naskrobać był tylko przedsmakiem tego, co ma się wydarzyć. Fatalna niedziela zmieniła się w fatalne dwa tygodnie, które w zasadzie spędziłam w łóżku, pozbawiona jakichkolwiek sił. Na szczęście powoli wracam do świata żywych i dzisiaj przybywam do Was z nieco innym postem. 

Nie jestem urodową maniaczką, nie znam się na nowinkach z działki beauty, ani nawet nie umiem się malować - nałożenie cieni to dla mnie nie lada wyzwanie - ale chciałabym podzielić się z Wami moimi (jakże pozytywnymi!) odczuciami dotyczącymi kilku produktów, które ostatnio zagościły w moim domu. Wszystkie z nich okazały się strzałem w dziesiątkę i z czystym sumieniem mogę Wam je polecić. To takie rzeczy, które stały się ulubieńcami miesiąca mimo, że październik dopiero w połowie!

Kiedy już dobrniecie do końca, obejrzycie wszystkie zdjęcie i przeczytacie napisane dla Was teksty dajcie znać czy tego typu posty Wam się podobają. Oczywiście mogę pokazywać ulubieńców nie tylko z działki beauty. Z chęcią podzielę się też z Wami wszystkimi innymi, fajnymi rzeczami, które wpadły mi w ręce.




Zacznę od kremu. Nie byle jakiego kremu, bo stworzonego w stu procentach z naturalnych i wegańskich składników. Co prawda nie jestem ani wegetarianką ani weganką, ale nie da się ukryć, że naturalne kremy (nieposiadające chemicznych konserwantów) mają zdecydowanie lepszy wpływ na naszą cerę. Marka Clarena Naturalis postanowiła stworzyć linię ręcznie produkowanych kremów, których skład jest w stu procentach zgodny z naturą skóry. Kremy mają czterdziestodniową datę przydatności i wysyłane są do klientów następnego dnia po dniu produkcji. Są idealne do stosowania zarówno na dzień jak i na noc, dlatego nie ma konieczności posiadania dwóch, odrębnych słoiczków. Od jakiegoś czasu używam kremu Siberian Berry Cream z rokitnikiem do cery wrażliwej i jestem nim zachwycona. Dodatkowym atutem kremów jest fakt, że ich opakowanie nadaje się do wielokrotnego użytku - oddając pusty słoiczek dostajemy rabat przy zakupie kolejnego kremu :)


Kolejnym hitem, który ostatnio wpadł mi w ręce to delikatny sprej ułatwiający rozczesywanie włosów marki Rene Furterer Naturia. Nie da się ukryć, że włosy mam długie i niestety podatne na plątanie. Czasami dostaję szału stojąc godzinami przed lustrem rozczesując wszystkie supełki, które mi się na nich porobiły. Wystarczy, że dłużej chodzę w apaszce czy szaliku i z włosów tworzy mi się jeden wielki kołtun. Spray poza tym, że cudownie pachnie (achh!) jest niezwykle lekki, nie zawiera silikonu i co najważniejsze - nie trzeba go spłukiwać. Uwielbiam!


Następna rzecz to absoluty must-have nadchodzącego sezonu. Wielkimi krokami zbliżają się Święta Bożego Narodzenia, później Sylwester i w końcu upragniony przez wszystkich okres karnawałowy, który bez dwóch zdań kojarzy mi się z cekinami i brokatem. Ach karnawał, brokat, brokat, brokat, karnawał! Nie mogłam się powstrzymać i weszłam w posiadanie najnowszej paletki marki Urban Decay - MOONDUST, która według mnie jest kwintesencją karnawałowego szaleństwa. Poza tym, że paletka charakteryzuje się pięknym designem (a ja uwielbiam wszystko, co piękne!) zawiera aż osiem brokatowych cieni, dzięki którym stworzymy iście imprezowy i karnawałowy makijaż. Szczerze? Nakładanie cieni to dla mnie czarna magia, ale na szczęście mam jeszcze trochę czasu, aby dopracować mój karnawałowe oka do perfekcji!



Uwielbiam wszelkiego rodzaju olejki do ciała, balsamy, masła nawilżające i wszystko to, co jest w stanie sprawić, że moja skóra będzie odpowiednio nawilżona. Jakiś czas temu marka EOS, znana z balsamów do ust w postaci kolorowych kulek, wypuściła na rynek nowość czyli nawilżające balsamy do ciała oraz kremy do rąk - wszystko oczywiście w pięknych, designerskich opakowaniach. Nie wyobrażam sobie pozostawienia skóry samej sobie po kąpieli, dlatego nawilżające kremy do ciała są obowiązkowe w mojej codziennej pielęgnacji. Podobnie jest z kremem do rąk. Można by stwierdzić, że przesadzam, gdyż mogłabym kremować dłonie co chwilę, ale inaczej nie umiem. Sucha skóra to jedna z tych rzeczy, która przyprawia mnie o zawrót głowy. Zdecydowanie uzależniłam się od ogórkowego kremu do rąk - uwielbiam jego zapach!


Czym ostatnio pachnę? Romansem. Dokładnie tym od Ralpha Laurena. Róża, liczi, botwinka rumianek... iście romantyczna mieszanka, która stopniowo zmienia się w ogród pełen fiołków, lilii i kwiatów lotosu. Uwielbiam takie delikatne, kobiece i zarazem świeże zapachy działające kojąco na zmysły.

Głowa
aksamitka, frezja, liczi, olejek rumiankowy, imbir, róża

Serce
fiołek, lotos, lilia

Podstawa
paczuli, mech, piżmo

 

4 komentarze:

  1. paletka jest obbłędna. ja się czaję na naked 2 :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja poszukuje skutecznych preparatów do pielęgnacji włosów i wciąż nie mogę trafić na odpowiednie. Fajny post.

    OdpowiedzUsuń

KOKORINOO dziękuje i pozdrawia !