Wczoraj, siedząc nad paczką
nachosów, obstawiona dipami i różnymi rodzajami hummusów, zaraz po tym jak
zjadłam chrupiące kulki ziemniaczane, które w zasadzie były dodatkiem do
zjedzonego wcześniej makaronu z cukinią i innymi warzywami, doszłam do wniosku,
że jedzenie i spanie to moje dwie, ulubione czynności. Z jedzeniem, czego z nie wiadomo jakich
powodów moja postura w ogóle nie odzwierciedla, problemów nie mam żadnych.
Restauracje zaopatrzone w bogate menu kuszą mnie w każdym miejscu mojego
miasta, a zapachy nęcą i przyciągają do środka, a w domu osobisty kucharz prezentuje swoje jakże wyborne kulinarne
umiejętności nie dając możliwości wyboru. Jedzenie po prostu za mną chodzi,
przyjaźni się ze mną od lat wielu i patrząc prawdzie w oczy nie ma nic
lepszego niż smak ulubionego makaronu stopniowo rozchodzący się po naszym
podniebieniu. Najgorsze jest to, że nie jem, dlatego że jestem głodna. Jem, bo
coś jest dobre. To zwykłe łakomstwo, na które szczęśliwie mogę sobie pozwolić.
Ze spaniem jest trochę gorzej. I bynajmniej nie, dlatego że cierpię na
bezsenność czy inne mniej lub bardziej przyjemne zaburzenia snu. Nie. Nie
chodzi też o płaczące za ścianą dzieci, remont u sąsiadów czy też niewygodne
łóżko. Nic z tych rzeczy. Chodzi bardziej o te rzeczy, które absorbują mnie nocą,
chodzi o te rzeczy, na których skupiam uwagę w czasie, kiedy powinnam słodko spać.
Chciałabym jak najwcześniej udawać się w objęcia Morfeusza i delektować tym, co
lubię najbardziej, ale warunki są raczej niesprzyjające. Niesprzyjające, ale w
zasadzie nie tak złe jakby mogło się wydawać. Wczorajszą noc i dzisiejszy
poranek skradła mi książka. Powtarzałam sobie w głowie jak mantrę ‘jeszcze jeden rozdział i spać, tylko jeden i
koniec’, ale nic z tego nie wyszło. Jak tu spać, kiedy rozdziały są bardzo
krótkie, a akcja tak rozwinięta, że przerywanie w tym momencie to największe
‘zło’ książkowego świata. I tak jeden rozdział zamienił się w ¾ książki, a ja w chwili obecnej z
wielkim smutkiem staram się pogodzić z faktem, że to była już ostatnia część i
w najbliższym czasie nie spotkam się z moim ulubionym policjantem i jego żoną
(byłą i obecną w jednej osobie).
Reasumując, gdybym miała nazwać
swoje życie tytułem filmu, to po małej modyfikacji brzmiałby on ‘JEDZ, ŚPIJ, KOCHAJ, CZYTAJ’. Dziękuję za
uwagę. Tyle na dziś.
Buziaki. Paulina
ZDJĘCIA MACIEK SZABLIŃKSI
kurtka | jacket | SHEIN
spodnie | pants | ROMWE
bluza | sweatshirt | H&M
trampki | shoes | CONVERSE
stanik | lace bra | GOD SAVE QUEENS
naszyjnik z kółkiem | necklace with circle | BIZU BIZU
zegarek | watch | MARC BY MARC JACOBS via SHOPBOP
Pięknie ❤
OdpowiedzUsuńCudownie! Te Twoje "zwyklaki" wcale nie są "zwyklakami" :) A stanik miodzio <3
OdpowiedzUsuńwww.sylwiaszewczyk.com
Swietny zegarek, calosc wyglada genialnie :)
OdpowiedzUsuńStylowo, nawet bardzo! ;) pozdrawiam, zapraszam :)
OdpowiedzUsuńjestem zdecydowanie na tak :)
OdpowiedzUsuńPorcelainDesire
uwielbiam sposób w jaki łączysz warstwy ;)
OdpowiedzUsuńdziękuję. kocham warstwy, to u mnie podstawa :)
Usuńco to za ksiązka? :)
OdpowiedzUsuńKiedy pisałam tego posta, a w zasadzie kiedy już go dodałam zostało mi do przeczytania 30 stron tej książki. Gdybym skończyła ją przed napisaniem tej notki jej tekst (w sensie tekst notki :P) wyglądał by zupełnie inaczej. Gorzej. Wręcz dramatycznie. To ostatnia część cyklu o hrabstwie Grant - Karin Slaughter 'Przywilej skóry'. Bardzo polecam wszystkie i nie będę spoilerować. :P
UsuńJa również uwielbiam i spać i jeść. Niestety w tym drugim muszę zachować umiar, gdyż moja sylwetka uwidacznia tę pasję;)
OdpowiedzUsuńspodnie są rewelacyjne!
OdpowiedzUsuń